środa, 15 czerwca 2016

Kontynuacja,, Dalsze losy "

Hej kochani skończyła się tamta seria i zaczyna się nowa. To są dalsze losy naszej bohaterki Lissy.
                      ,, Rok później "
   Siedzieliśmy wszyscy wspólnie jak co wieczór przy kolacji.
Ta rutyna...
Byłam królową tego królestwa ale zaczynałam tęsknić za życiem jakim prowadziłam zanim dostałam moc.
- Co ci jest? - Zapytał szeptem Will który oderwał mnie od myśli.
-Nic mi nie jest... - Zaprotestowałam
- Jak nic przecież widzę - odparł
- O czym tak szepczecie - Zapytała Lili trzymając małego Kryspiana na rękach.
- Lisse znów coś gryzie - odparł zbulwersowany Will.
- Nie byle co..zobaczcie co się z nami stało..kiedyś byliśmy fajną paczką, nowe akcje i misję a teraz co, siedzimy tu sobie i żadnych zmartwień - odparłam.
- Och Liss, tu nam dobrze..niemusimy się o nikogo martwić wszyscy żyją - odparła moja siostra.
- Jesteście nudni! - Odparłam, niechce tak żyć..takim życie gdzie wszystko jest poukładane, zero spontanu.
Wstałam i poszłam do swojego pokoju miałam straszną ochotę zrobić coś szalonego.
Przebrałam się jak kiedyś w jakieś szorty i bluzkę.
Szybko wyszłam z pokoju i szłam w stronę stajni, pojadę się do lasu.
                                   *
- Ryss, już spokojnie dobry konik - uspakajałam konia głaszcząc go za uszami. Ryss niebył zwykłym koniem ale o tym później.
Wsiadłam na konia i wpadł mi kolejny genialny pomysł, pojadę do miasta niebyłam tam od moich 18-stych urodzin.
Pojechałam na granice miasta a naszego świata.
- Ryss poczekaj tu na mnie - powiedziałam, trudno to wyjaśnić ale Ryss mnie rozumie i ja go w sumje też.
Odrazu gdy Przeszłam przez granicę chciałam się znaleźć w moim rodzinnym domu ale pomyślałam że to zły pomysł.
Wiem! Pójdę do mojej najlepszej koleżanki z dzieciństwa...też nie.
Pomysłam o domku do którego to Will mnie przyprowadził żeby już nie używając słowa Porwanie bo to źle na niego działa, a propo Willa to już nie to co kiedyś, omija mnie odkąd mieszka że mną w zamku, a prawdę mówiąc prawie że sobą nierozmawiamy... Traktowałam go jak przyjaciela i tyle, ale za to miłość Li i Dava kwitnie.
Zjawiłam się w tym pokoju a ku mojemu zdziwniu była tam jakaś dziewczyna chyba w moim wieku i kilku chłopków a wśród nich Ed niewidziałam go od dnia walki niemal że.
- Ed - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
- Liss a ty co tu robisz, pozwól że cię przedstawię - powiedział a ja wpadłam na pomysł.
- To jest Lissa..- i tu mu przerwałam.
- Tylko Lissa - powiedziałam szybko a Ed zrobił dziwną minę.
- A co tu się wogóle dzieje? - Zapytałam.
- To tak to jest Zori - wskazał na dziewczynę o krótkich czarnych włosach.
- Farbowane? - Zapytałam.
- Tak - odparła, potrafiłam je poznać.
- Liss musimy pogadać - powiedział ciągnąć mnie lekko za ramię prowadząc do toalety.
- Co ty wyprawiasz! - Zapytał
- No..Ale co przecież sobie tylko przyszłam - powiedziałam bo już niewiedziłam o co chodzi.
- Zwariowałaś,teraz!
- A kiedy niby?
- Przecież dla dobrze wiesz co się dzieje!
- Możesz jaśniej, wybacz ale urodziłam się blondynką - powiedziałam żartując sobie.
- Ty udajesz głupią czy jak?
- Niedenerwuj mnie!!!
- Liss. Dobrze wiesz że królestwo jest w niebezpieczeństwie - odparła poważnie, a mi miną zrzedła
- Jak to?
- Will ci niepowiedził? - Zapytał zmieszany
- Nie
Usiadł na podłodze wyraźnie zdenerwowany.
- Królestwo, w ogóle całe miasteczko jest w niebezpieczeństwie. Will dostawał co miesiąc informacje czy jest lepiej niestety z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Powstały małe grupy które walczą ze złą stroną ja jestem w jednej z takich. - Opowiedział w skrócie.
Zamknełam drzwi i Przekręciłam je na klucz a Ed się spojrzał na mnie.
- Ed nikt niemoże wiedzieć że ja wiesz...- Powiedziałam
- Wracaj lepiej do królestwa
- Nie. Zwariowałeś, ci ludzie kiedyś poświecili się dla mnie czas żebym im pomogła - powiedziałam zadowolona cóż zabrzmi to chamsko ale trochę w głębi duszy się cieszyłam, wiedziałam że wygramy a ja..mogłam wreszcie od żyć.
- Teraz jestem jedną z was. Jestem Strażniczką - odparłam.
- Liss połowa z nich cie zna.
- Wcale tak niemusi być - powiedziałam podniosłam palec i obkręciłam nim wokół własnej głowy moje włosy niebyły blond tylko brązowe podchodził pod czerń.
Uniosła brwi dwa razy do góry a Ed się uśmiechnął.
- Lepiej? - Zapytał.
- Szczerze? Wyglądasz lepiej niż w blond
- Wiem hehe - powiedziałam
(...) poszliśmy do pokoju, a ja poznałam dużo osób.
- Idziemy do lasu - powiedział Ed.
- Po co - Zapytałam.
- Bo oni są w lesie, trzeba ich pokonać..mniej będzie na potem.
                                 *
Pojawiliśmy się w lesie a walka już trwała
- O kurcze... Kto jest nasz a kto wróg! - Zapytałam.
- Wróg będzie cię atakował, masz! - Powiedział rzucając mi mieć, a ja próbowałam rzucić jakieś zaklęcie.
- Ed! Moja moc niedziała! - krzyczałam zmartwiona.
- Liss to las zaklętych żadna moc niedziała, a poza tym to najszybszy skrót do królestwa. - Powiedział Will.
O boże powiedziałam sobie pod nosem.
- Wolę łuk - powiedziałam.
Ed poszedł się bić a ja stałam bez ruchu.
- Ej ty odwróc się, niebedę atakować wroga w plecy - powiedział głos chłopaka. Jakby tylko chciał mógłby mnie zabić dawno temu
Wzięłam wysoko miecz i zaczełam się z nim być.
Ranił mnie w rękę, a ja go w nogę jak się schylił to go kopłam.
Było trochę ciemno ale widziałam co robię.
Ktoś mnie wziął pod szyją sznurkiem zaczął podduszać.
- Leo oszalałeś ona jest dobra - powiedziała jakąś dziewczyną a ja się dusiłam czuje w oczach wodę a właściwie to był mój pot i łzy obraz coraz bardziej był niewyraźny.
Poczułam że on mnie puścił a ja upadłam na ziemię, straciłam przytomność.
                                 *
Obudziłam się w łóżku a słońce świeciło w ogóle za oknem była bardzo ładna pogoda, ale obraz miałam wciąż niewyraźny.
- Jest tu kto - Zapytałam.
- Idź spać - nakazał głos dziewczyny
Posłuchałam i zasnełam.
                                  *
Obudziłam się a słońce jeszcze świeciło już wszystko dobrze widziałam.
Wstałam z łóżka i rozejrzałam się wokół ale było tu tylko łóżko i szafka.
Otworzyłam drzwi i wyszłam na jakiś korytarz
- Przepraszam gdzie ja jestem? - Zapytałam, kobietę która przeszła koło mnie.
- W szpitalu - odparła a mnie zamurowało jak oni mnie mogli tu tak zostawić.
- Aha. Dziękuję - powiedziałam, na szczęście byłam w swoich rzeczach a gdybym niebyła to i tak bym sobie poszła.
Pomyślałam że chce do królestwa..Ale moja moc wciąż niedziała, zaczęłam panikować.
Zaczęłam biec przez ten korytarz szukając wyjścia, strasznie mnie bolała ręką miałam na niej bandaż i na głowie też.
- Jest - powiedziałam zadowolona z siebie znalazłam wyjście.
- Hej ty - powiedział jakiś chłopak z tyłu.
- Ja?
- Tak ty. Stój - powiedział, jeszcze czego
Ruszyłam szybko przed siebie i biegłam tak szybko jak tylko mogłam.
Ten chłopak mnue dogonił i zaciągnął za rękę tak mocni że się przewróciła na twardą podłogę.
- Palant - powiedziałam, i kopnełam go z całej siły w nogę a on się przewrócił a ja szybko wstałam.
- Zabije cię ty..- powiedział zwiając się z bólu.
Gdy od niego odbiegałam poczułam zapach mocnych perfum, gdzieś je już czułam.
Ruszyłam szybko przed siebie.
Zwolniłam tempo gdy już poczułam że jestem dosyć daleko ale wciąż nieprzestawałam biec.
Nagle ktoś mi naskoczył na plecy a ja upadłam na twardą ziemię.
To znów on, zobaczyłam jego rękę przy mojej twarzy więc go ugryzłam z całej siły, pi chwili poczułam smak krwi w ustach więc go puściłam.
- Ty idiotko - odezwał się. Ach już znam ten głos! To ten chłopak z którym się wczoraj biłam.
Wbił mi łokieć w rzebra, a po chwili złapał mnie za nadgarstki.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy poczułam coś czego mi tak strasznie brakowało.
Ale trzeba uciekać próbowałam go kopać ale niedało rady bo sobie na mnie Usiadł
- Wygodna ławka - powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Żebyś przypadkiem niespadł - odparłam ledwo łapiąc oddech.
- Przestań się szamotać bo się udusisz - odparł śmiejąc się że mnie.
Mocnym ruchem przekreciłam się na bok a on zlecił że mnie więc szybko wstałam, ale niestety on też.
- Daj mi spokój bo źle to się skończy - powiedziałam biorąc Patyka który leżał koło mnie.
Złamał go a ja zrobiłam głupią minę.
- Poddajesz się? - Zapytał.
- Chyba śnisz! - Odparłam.
- Czy wy musicie się ciągle bić!? - Zapytał Ed którego nie zauważyłam.
- To ty go znasz - Zapytałam, równo z nim.
Ed zmarszczył brwi.
- Tak, znamy się. Jesteśmy po tej samej stronie! - Odparł a mi się zrobiło głupio że tak no go raniłam.
- A teraz proszę podać sobie rączki i przeprosić się ładnie - powiedział Ed.
Ten chłopak pierwszy wyciągnął rękę, a ja zrobiłam to samo.
- Ed mamy teraz gorszy problem niemam mocy - odparłam zmartwiona.
- Ja też. I reszta nas. Wczoraj się coś stało nieumiem tego wyjaśnić. Poprostu wszyscy stracili moc i jesteśmy w mieście Liss w mieście. - Odparł.
- Musi być jakieś wyjście, napewno jest - odparłam zmartwiona.
- Jedyną naszą nadzieją była księżniczka Lissa - powiedział ten chłopak, dopiero dostrzegłam jaki jest przystojny, ale nie czas na to.
Zorientowałam się że mówią o mnie.
- Leo skocz po coś do picia my tu poczekamy. - Powiedział Ed
- Ed o co chodzi, dlaczego on mówi o mnie w przeszłości - Zapytałam.
- Liss..Will oznajmił że nieżyjesz, Lili na szczęście o ty nie wie bo wyjechała. - Powiedział
- Ale jak to dlaczego - powiedziałam i czułam że robi mi się strasznie gorąco.
- Zapomni narazie o tym.  Póki co jesteś poprostu Lissa. Będzie bezpieczniej jak każdy wie ze nieżyjesz. - Powiedział.
- Muszę Ci coś powiedzieć - powiedziałam a on spojrzał na mnie śmiesznym wzrokiem.
- Cieszę się że jestem tu, niemam mocy i mi narazje tak jest dobrze. Poza tym nieczuje się że jestem gotowy by rządzić. Poprostu się cieszę że jestem zwykłą dziewczyną - powiedziałam.
A Ed mnie przytulił.
- Ale co teraz? - Zapytałam.
- Jest jedno wyjście... Musimy znaleźć twoją prawdziwą mamę - powiedział.
- Okey ale trzeba więcej osób a poza tym gdzie mamy najpierw szukać - powiedziałam.
- Twój tata był pozamagicznym prawda? - Zapytał podnosząc jedną brew do góry, wiem co miał na myśli.
- Idziemy - kiwając głową w dół.
                              ***
Narazie tyle 😘

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz